Wspaniałą
passę, drugiego dnia Mistrzostw Polski Juniorów U-18 w Poznaniu, kontynuowali 10-ego
lipca, lekkoatleci „Sokoła” Lubin.
Sztafeta
kobiet 4 x 100 metrów zdobyła tytuł Wicemistrzyń Polski. Liderem sztafety była
nasza uczennica Nikola Tarnowska.
Warto
wspomnieć, ze drugą z uczestniczek sztafety była Emilia Wawrowska, która
zdobyła również złoty medal Mistrzostw Polski Kadetów w skoku w dal. Emilka,
absolwentka Zespołu Szkół Sportowych, będzie również od 1-ego września
uczennicą SMS „Zagłębie” Lubin.
02-ego lipca, w międzynarodowym mityngu „Grand
Prix Poznania”, formę przed Mistrzostwami Polski Młodszych Juniorów sprawdzali
podopieczni trenera Mariusza Knulla. Doskonalą dyspozycją popisała się Nikola
Tarnowska, która zwyciężyła w biegu na 100 metrów juniorek z czasem rekordu
życiowego 11,91. Tym wynikiem Nikola umocniła się na pierwszym miejscu
ogólnopolskiego rankingu w kategorii U-18, co bardzo dobrze rokuje przed
startem w Mistrzostwach Polski, już 10-ego lipca w Poznaniu.
W dniach 14-16 czerwca juniorki z klasy 1 i 2 AL będą przebywały na turnieju w Sianowie Morskim. Dziewczyny rozegrają mecze zarówno na hali, jak i na plaży. Trzymamy mocno kciuki za miedziane i życzymy jak najwyższego miejsca.
Na plenerowym zebraniu rodziców była także obecna trener KGHM Metraco Zagłębia Lubin oraz trenerka dziewcząt w naszej szkole. Z drużyną Miedziowych zdobyła w tym roku po raz piąty Puchar Polski i wicemistrzostwo Polski. Pani trener opowiedziała nam swoją historię… o tym, jak to wszystko, co związane z piłką ręczną, się zaczęło…
Bożena Karkut:
Czas…
Czas ma to do siebie, że szybko mija, w naszej pamięci zostają tylko chwile…a te chwile są piękne, jeśli nie tylko potrafimy z życia brać, ale także dawać, a w sporcie trzeba dawać z siebie wszystko! Młodość krótko się śni, ale jeśli w tej młodości damy z siebie wszystko, to na pewno zaprocentuje i będziecie mogły liczyć właśnie na siebie. A to najważniejsze zwycięstwo, bo wygrane z własnymi słabościami. Każdy z Was napisze swoją historię z piłką ręczną, jeżeli jesteście ciekawi, posłuchajcie mojej… Skończyłam karierę w 2000 roku, więc wiele osób, które interesują się piłką ręczną, na pewno wielu faktów z tych czasów nie kojarzy, po prostu dlatego, że dopiero się urodziły albo dojrzewały. Dla mnie wydaje się to czas bardzo bliski, a przede wszystkim bardzo przyjemny. W piłkę ręczną grałam 25 lat, ćwierć wieku, sporo… Miałam możliwość uczestniczenia- od juniorek po seniorki- we wszystkich grupach reprezentacji Polski. Za swoje dobre występy w reprezentacji Polski zostałam wyróżniona i trzykrotnie występowałam w reprezentacji świata i Europy. To taka nagroda, wyróżnienie dla zawodników za dobrą grę w reprezentacji. A w związku z tym, że ten mój poziom sportowy był gdzieś tam zauważalny, dostawałam też propozycje z zagranicy, z tym, że nie ukrywajmy, na tamten czas, dla nas wyjazd za granicę, to był przede wszystkim wyjazd spowodowany poprawieniem sobie warunków ekonomicznych. Dzisiaj chyba bardziej to jest związane z poziomem sportowym. Mnie udało się to połączyć, dobry poziom sportowy i poprawienie warunków życia mojej rodzinie. Dlatego zawsze mówię, że gdybym miała powtórzyć swoją historię, to podjęłaby takie same decyzje.
Nikt mnie nie chciał…
Zaczęło się w V klasie szkoły podstawowej, naboru do drużyny dokonywał trener- fan koszykówki, próbą było kozłowanie, coś chyba nie poszło, bo mnie nie przyjął, ale koleżanki się dostały, więc po ich treningu, szłyśmy dopiero grać w piłkę. Później przeprowadziłam się do innej dzielnicy, w nowej szkole zaczęłam od stania na bramce, aż moja nauczycielka zachęciła mnie słowami: – Bożenka, spróbuj , to taka prosta gra…
Bałkany…
I zaczęłam…zostałam królem strzelców. Jakoś szło. Pewnego razu brat mi powiedział, że jest taka dobra drużyna AZS Wrocław i trzeba tam spróbować swoich sił, ale to nie było proste, bo trener moich umiejętności strzeleckich nie widział i po prostu nie chciał mnie przyjąć. Miał już komplet, więc nie za bardzo był zainteresowany. Ale moja mama postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i zadzwoniła, nie wiem, co powiedziała, chyba tylko tyle, że trenowała i wie, jak to jest…I trener postanowił dać mi szansę, po pierwszym treningu powiedział:- Przynieś zdjęcie, to cię zgłoszę do rozgrywek…I tak zostałam w AZS-ie Wrocław, z którym zdobyłam mistrzostwo Polski (1984), dwukrotnie wicemistrzostwo Polski (1980, 1982) oraz brązowy medal (1981). Zawzięcie trenowałam, zbliżały się Mistrzostwa Świata, usłyszałam: – Nie pojedziesz. Ale ktoś nie pojechał, bo stało się coś…i hurra –załapałam się do ostatniego wagonu odjeżdżającego pociągu na Mistrzostwa Świata…- jak powiedział mój trener i zostałam trzecim strzelcem drużyny… I tak po prawdzie karierę zaczęłam na asfalcie…a nie na hali, takie były czasy, i pady asfaltowe też nam wychodziły- pamiętam nawet regulamin do grania w piłkę w deszczu…można jeszcze wiele powspominać…
Dodatkowym utrudnieniem chyba było ograniczenie wiekowe. Kiedyś, żeby kobieta mogła wyjechać za granicę, musiała skończyć 32 lata. Dla wielu to był już koniec kariery. Wywalczyliśmy sobie obniżenie tego wieku do dwudziestu ośmiu lat. I właśnie, mając 28 lat, pierwszy raz wyjechałam za granicę. Pierwszym moim krajem docelowym była, dla wielu dzisiaj nie do wyobrażenia, Jugosławia. Jugosławia to był kraj, który przed wojną pięcioletnią podzielił się na Serbię, Słowenię, Czarnogórę, Chorwację Bośnię i Hercegowinę. A ja wyjechałam do Jugosławii, to był wtedy jeden kraj. Myślę że przeszłam tam porządną szkołę życia. Czasem myślę, że nie w formie bądź narzekający sportowcy, powinni trafić na Bałkany, bo bardzo szybko nauczyliby się pokory do tego, co robią. Ale przede wszystkim poważnego traktowania każdego treningu, tam każdy
trening jest na sto procent, to taka hartownia charakteru. Stamtąd, już w połowie roku 90,uczestniczyłam z reprezentacją Polski w Seulu. Były to moje najlepsze mistrzostwa świata, jeżeli chodzi o indywidualne występy, bo zdobyłam wtedy tytuł króla strzelców. Nie zdawałam sobie sprawy wtedy z wagi tej nagrody, bo jak się okazało, to była pierwsza nagroda dla Polki na mistrzostwach świata i tytuł króla strzelców. No i do dzisiaj jest to jedyna nagroda, niestety, a dodatkowo, grając na prawym skrzydle z prawą ręką, zostałam wybrana najlepszą skrzydłową na tej pozycji, więc byłam szczęśliwa, jeżeli chodzi o te występy. Ale też serce moje było podzielone, bo zabrakło nam jednej bramki do tego, żeby jechać na igrzyska do Barcelony. I dzisiaj, mimo tych wszystkich osiągnięć, zawsze sobie mówię, że oddałabym wszystkie te indywidualne nagrody po to, żeby pojechać na igrzyska olimpijskie. Wtedy też powołano mnie do reprezentacji świata i tak naprawdę to powołanie, które mi wręczył wtedy ówczesny prezes Czerwiński u mnie i moich koleżanek z reprezentacji, zamiast wywołać radość… to był potok łez. No bo ja ciągle chciałam zagrać na igrzyskach!!
Norwegia..
Właśnie po tych mistrzostwach 6 z pierwszego zespołu reprezentacji dostało propozycję wyjazdu do Norwegii i wtedy to była najsilniejsza liga na świecie. Wszystkie czołowe zawodniczki jechały właśnie do Norwegii.
Medalistki olimpijskie, medalistki mistrzostw świata i ja. Właściwie wróciłam do Jugosławii, ale tak naprawdę już wiedziałam, że od nowego sezonu będę grała w Norwegii i po zakończeniu sezonu oraz zdobyciu wicemistrzostwa starej Jugosławii i Pucharu Serbii, postanowiłam wyjechać. Już wtedy troszkę się bałam o własne bezpieczeństwo, bo niestety tam miały miejsce pierwsze incydenty zbrojne. Jugosławia zaczęła się dzielić. Chciałam stamtąd jak najprędzej wyjechać, bo bałam się po prostu o swoje życie. I z tego gorącego kraju wyruszyłam na
północ… do kraju bajki, bo tak określano Norwegię. Jeżeli chodzi o widoki, bo zimą to jest taki kraj bajki. Trafiłam do drugoligowego zespołu w Oslo, potem do pierwszoligowego. Największe przeżycie sportowe, jeżeli chodzi o Norwegię… Akurat w tym czasie było nas sporo Polek, siedem albo osiem zawodniczek. Spotkania polonijne, ale przede wszystkim taka duma z tego, że się gra w reprezentacji Polski, bo właśnie w Skandynawii nauczono mnie być dumnym z tego, że się gra w reprezentacji. Dzisiaj troszkę czasy się zmieniły u nas nie jest to aż tak piętnowane, ale kiedyś jeżeli zawodniczka reprezentująca Polskę, przyszła w dresie z orłem na trening klubowy, to zaraz uważano, że woda sodowa uderzyła jej do głowy, więc dresy były skrywane i tylko właściwie używane na meczach reprezentacji czy zgrupowaniach. Tam w Norwegii wręcz należało pokazać, że jest się w reprezentacji danego kraju. Przepiękne było dla mnie to, kiedy wracałam po turnieju i czułam się dumna i wolna. W związku z tym, że to były dobre moje lata w reprezentacji, właściwie na każdym turnieju byłam wybierana do „ Best seven”- najlepszej siódemki. W tamtych czasach był rozgrywany taki czołowy turniej europejski, właśnie w Norwegii, gdzie czołowe drużyny europejskie się tam zbierały. No i Polska miała bardzo udane występy, trzy lata z rzędu wybierano mnie do best siódemki. Kiedy wracałam do klubu, to czekał na mnie ogromny kosz kwiatów i słodyczy i gratulacje całego zespołu za to, że dobrze reprezentowałam nasz klub. Za to, że grałam z reprezentacją Polski, nigdy czegoś takiego w Polsce nie przeżyłam i dzisiaj staram się to kultywować jako trenerka. I zawsze jeżeli nasze reprezentantki wracają do klubu, to staram się je powitać, bo uważam, że każdy dobry występ, to jest też cząstka naszego sukcesu.
…wygrana to także zasługa naszych wiernych fanów
Pięknym przeżyciem był też finał Pucharu Norwegii i marzy mi się taki Puchar Polski. Puchar Norwegii jest rozgrywany co roku w stolicy tego kraju z udziałem króla tego kraju. Po odegraniu hymnu oczywiście, w największym obiekcie, jaki jest w Oslo Spektrum. Obie drużyny walczą o to trofeum. Tę nagrodę wręcza król -statuetki Złoty i Srebrny. Przyjeżdżają kibice z obu z obu klubów. Trybuny są podzielone na barwy tych klubów, więc jeżeli osiem tysięcy w hali dopinguje, to naprawdę jest wrażenie, że gra się coś ważnego. Marzyłam o takim dopingu w Polsce, że kiedyś dożyję w Polsce takich momentów, gdzie hale będą wypełnione po brzegi. I te marzenia się spełniły. W maju, w hali widowiskowo-sportowej imienia Mieczysława Łopatki w Gnieźnie odbył się finał PGNiG Pucharu Polski. Trofeum padło łupem Metraco Zagłębia Lubin, które pokonało SPR Pogoń Szczecin 25:19. To piąta wygrana Zagłębia w Pucharze Polski. Kibice naszej drużyny dopisali, doping był niesamowity, wygrana to także zasługa naszych wiernych fanów, dziękujemy.
I nagle… zadzwonił telefon
Wróciłam do Polski w 93 roku, przede wszystkim ze względu chyba na moją córkę, bo był to czas kiedy należało zdecydować, czy zostajemy i będziemy żyli za granicą, czy wracamy do Polski. No bo trzeba iść do szkoły, rozpocząć naukę. Jednak mimo tego, że jeździłam po wielu krajach i wszędzie miałam możliwość zostania, gdzieś zawsze uważałam, że urodziłam się w Polsce i to jest mój kraj. Wróciliśmy. Wróciłam do swojego klubu, w którym się wychowałam. Może Wrocław nie był tu już takim mocnym klubem jak kiedyś, kiedy co roku stawialiśmy na podium, jednak cały czas dobrze mi się grało. W 36. roku życia zaplanowałam sobie zakończenie kariery. Powiedziałam, że już na pewno jest to mój ostatni sezon. I nagle… zadzwonił telefon… z Wiednia, z najlepszej drużyny w Europie, 6-krotnego zdobywcy pucharu Champions League, 11- krotnego finalisty tych rozgrywek. Czy nie byłabym zainteresowana grą w tym
klubie. Hm.. z jednej strony duże zaskoczenie, bo u nas w tym wieku
zawodniczki już dawno się skreśla. Mimo że właściwie cały czas
byłam gdzieś wybierana do siódemek sezonu i byłam czołowym
strzelcem swojej drużyny, to jakoś tak nieskromnie wypominano mi
ten wiek. A tam pojechałam i zapytałam, czy oby mam jeszcze
odpowiedni wiek…Na co menadżer:
Chcesz grać, to graj. Nie wiem tylko, na której pozycji, bo przewidziana jesteś albo na prawym, albo na lewym skrzydle. Jeśli kupię leworęczną, to grasz na lewym, jeśli praworęczną , to na prawym. I tak też było, jeden sezon grałam na lewym skrzydle, drugi na prawym skrzydle. Zostałam bardzo ciepło przyjęta przez zawodniczki, ale myślę, że troszkę mi pomogło też to, że po pierwsze znam języki, po drugie z tymi zawodniczkami wcześniej grałam w reprezentacji świata czy Europy, więc niejako były to już moje koleżanki. Także dosyć szybko zostałam przyjęta przez austriacki zespół. W klubie spotkałam bratnią duszę i było łatwiej- Danuta Załęska- reprezentantka Polski, z którą grałam w AZS-ie Wrocław i ona właśnie dużo mi pomogła i z nią przyjaźnię się do dzisiaj… Jeśli wspomniałam Danusię, nie mogę zapomnieć o Renacie Cieloch, także na pewno nie czułam się samotna w tej drużynie i cudowne było to, co usłyszałam na pierwszym treningu. Każdy się przedstawiał, same gwiazdy. No i menadżer Gunnar Prokop, który wyszedł i powiedział:- Interesuje mnie tylko Puchar Europy. Piękny cel, więc wszystko było podporządkowane Pucharowi…Oczywiście to wszystko ładnie wygląda w opowieściach, ale trzeba sobie zdać sprawę, że to granie w każdym z tych krajów, to nie tylko te miłe chwile, to jest po prostu ciężka praca każdego dnia. I tak też było i w Wiedniu. Trenowaliśmy przez cały rok dwa razy dziennie, czasami trzy, czasem zaraz po meczu pucharowym i po krótkim bankiecie.
Sport przez wielkie S
Także nic łatwo nie przyszło. Wszystko, co osiągnęłam w życiu, osiągnęłam dzięki naprawdę ambicji i pracy na boisku. We wiedeńskim Hypo oczywiście wymogi stawiano wysoko, ale też zapewniono wszystko na wysokim poziomie. Po prostu miałam okazję zobaczyć, jak wygląda taki sport przez wielkie S, jeżeli chodzi o profesjonalizm zarówno klubu jak i samych zawodniczek, bo tam nikt nikogo nie musiał poganiać do pracy. Nikt nikomu nie musiał mówić, czy chwyt, czy podanie, czy atak szybki, czy obrona, czy rzut -to musi być na sto procent na treningu. No bo za chwilę na meczu, przy presji wyniku i stresu, trzeba będzie to dopiero dobrze wykonać. Miałam okazję pracować z wieloma trenerami różnych reprezentacji. W pierwszym momencie zetknęłam się w Wiedniu z Anatoliyem Nikolaevichem Yevtushenko, zapewne wszyscy, którzy interesowali się męską piłką ręczną, na pewno będą wiedzieli, kto to jest, bo był to trener, który z męską reprezentacją wtedy osiągnął wszystko. Bardzo surowy trening i ogromna dyscyplina.
Gdy zostałam trenerem Zagłębia…
Myślę, że w dużej mierze dzisiaj, przygotowując swój zespół, wzoruję się na nim, nie wiem, na ile było to przygotowane tylko przez niego, a na ile w ogóle narzucone w tym klubie. Wiele nauczyłam się także od kolejnych trenerów, bo właściwie potem, każdy kolejny trener i trenerzy ze Skandynawii, z Danii, z Norwegii, z Węgier czy trenerzy z Bałkan, czegoś mnie nauczyli. Dzisiaj w drużynie Zagłębia mamy taką mieszankę tych wszystkich prądów i bałkańskiego i rosyjskiego i skandynawskiego. I jeszcze jeden trener… Jerzy Noszczak- trener młodzieżowej reprezentacji Polski, z którą wywalczył brązowy medal MŚ w tej kategorii wiekowej w 1985. Prowadził także reprezentację Polski seniorek, z którą zajął na mistrzostwach świata w 1990 – 9. miejsce- w Korei Południowej. To on mnie odkrył na nowo i jemu zawdzięczam to, że pokazał nam świat, chciał, żebyśmy nie tylko grały , ale i zwiedzały i zwiedzałyśmy , dzięki temu mogę śmiało powiedzieć, że w życiu zobaczyłam coś więcej niż widoki zza szyby autokaru czy hali odpraw.
Gdy zostałam trenerem Zagłębia, tak naprawdę starałam się dosyć szybko wprowadzić taką radosną piłkę ręczną. Mówię tu o tym, że dziewczyny nie boją się zagrać wrzutek, że potrafią cieszyć się po bramkach. W ogóle uważam, że wiele rzeczy, które tu wprowadzam, na treningach i w czasie meczów, po prostu to przeżyłam i wiem, jak to jest. Ja wiem, jak się z tym człowiek czuje, byłam najpierw zawodniczką, a potem zostałam trenerem. Przeżyłam wzloty i upadki, siedziałam na trybunach, byłam faworytką w pierwszym składzie, siedziałam na ławce, wychodziłam tylko na dwie minuty. A kiedy przyszedł mój czas, mogłam się wykazać, debiutowałam w wieku 18 lat, a w wieku 19 grałam w reprezentacji seniorek, byłam najmłodszym kapitanem drużyny w historii, zakończyłem karierę, zaczynając 40 rok życia, zdobyłam w 2000 roku swój kolejny puchar . W tym roku zaczynam 20 rok pracy trenerskiej- na koncie 16 medali i 5 pucharów. I w tym roku też zdobyłam Puchar- ten najważniejszy- Puchar Polski Wszystkim młodym adeptom piłki ręcznej
życzę bezpiecznych wakacji, wytrwałości… I medali, tych złotych w szczególności!! A Lubinowi, żeby doszedł dalej w Pucharach, bo w sporcie zawsze można więcej!
Kolejne, nadzwyczajne zebranie rodziców za nami!! 7 czerwca odbyło się nadzwyczajne zebranie rodziców SMS-u. Nadzwyczajne, bo nie w klasie, tylko w plenerze – rodzice, uczniowie, wychowawczynie oraz trenerzy klas pierwszych i drugich. Aby tradycji stało się zadość, rozegraliśmy wspólny mecz! Rodzice, trenerzy dali z siebie wszystko, gra była zacięta, zapomnieliśmy tylko o jednym- ile goli wpadło do bramki przeciwnika) I nie wiemy, kto wygrał. Ale, czy to było najważniejsze? I tak wiadomo, że nasi wychowankowie są najlepsi!!! Dziękujemy Rodzicom i Trenerom za rozegrany mecz, a wspólny grill na pewno przyczynił się do tego, że poczuliśmy się jak Miedziowa Rodzina! Do zobaczenia po wakacjach!!
Opublikowane w
“Nie jest bogatym ten, kto dużo ma, lecz ten, kto dużo daje innym…” Erich Fromm
Dzielenie się z innymi tym co mamy, jest jedną z najpiękniejszych rzeczy, jakich możemy dokonać w swoim życiu, dlatego uczniowie naszej szkoły chętnie włączyli się w zbiórkę żywności i odzieży na rzecz osób potrzebujących z parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Lubinie. Akcja niesienia pomocy spotkała się z dużym odzewem ze strony wychowanków SMS-u, podopieczni punktu charytatywnego św. Jadwigi podziękowali nam za okazanie serca i ogromne wsparcie.
1-ego czerwca w „XIV Memoriale Malanowskiego i Ząbeckiego” Nikola Tarnowska, uzyskała najlepszy rezultat w kategorii U-18 – 12,00 w biegu na 100 metrów, jednocześnie klasyfikując się na trzecim miejsce w kategorii „open”. Nikola zwyciężyła również, wraz z klubowymi koleżankami, w sztafecie 4×100 metrów, ustanawiając wynikiem 48,11 rekord życiowy. Wynik ten umacnia lubinianki na drugim miejscu ogólnopolskiego rankingu.
25-ego maja w Jeleniej Górze odbyły się Mistrzostwa Województwa Juniorów i Młodszych Juniorów w Lekkiej Atletyce. W imprezie tej Nikola Tarnowska, podopieczna trenera Mariusza Knulla, zwyciężyła w biegu na dystansie 100 metrów doskonałym wynikiem 11,99, który jest najlepszym w tym roku rezultatem w Polsce na tym dystansie w kategorii wiekowej U-18. Na uwagę zasługują również rekordy życiowe naszych uczniów: Adama Karima na 200 metrów (24,31) oraz Kacpra Kierskiego na 100 metrów (11,97), a także IV miejsce w skoku w dal Szymona Daty (5,81).
03-ego maja w Słubicach odbył się tradycyjny Ogólnopolski Mityng Otwarcia Sezonu Lekkoatletycznego. W zawodach tych doskonale spisała się uczennica klasy 1 a Nikola Tarnowska, która zwyciężyła, wynikiem 12,40 s, w biegu na dystansie 100 metrów. Kolejny start Nikoli 04-ego maja w Ogólnopolskim Mityngu Kwalifikacyjnym we Wrocławiu zakończył się II miejscem w kategorii open w biegu na 100 metrów (12,51).
W dniach 28-31.03.2019 r. w Ośrodku „Sudety” w Szklarskiej Porębie odbyło się kolejne zgrupowanie szkoleniowe zawodników „Sokoła” Lubin, w którym udział wzięli uczniowie naszej szkoły. Potrenowane 🙂